Mój osobisty ranking balsamów do ust. Który jest najlepszy?
Siemaneczko!
Jesień już coraz bliżej i chociaż w tej chwili możemy się cieszyć piękną pogodą, to nieuniknione na pewno nastąpi. Zacznie się plucha, wiatr i przymrozki. Ucierpi na tym z pewnością nie tylko nasz humor, ale i usta. Na pomoc z tym problemem sięgniemy po balsamy ochronne. Jakie wybrać? Ja jestem chyba uzależniona od tego produktu. Mam po domu porozrzucane różne pomadki ochronne a w drogerii i tak zawsze zatrzymuję się przy półce i przeglądam, czy pojawiło się coś nowego. W związku z tym, na dzisiaj przygotowałam przegląd i porównanie balsamów do ust. Skupiłam się tylko na tych, których używam w tej chwili, albo takich, których używałam niedawno i jeszcze pamiętam jak się sprawdzały. Zapraszam!
Pokolorowany skład i stosunek ceny do ilości kosmetyku
Najpierw chcę Wam pokazać, jak pokolorowałam składy i jak przeliczyłam cenę na 1ml albo 1g kosmetyku. Zobaczcie ;)
Mój ranking
Ciężko mi obiektywnie porównać jak wypadają obok siebie. Ale staram się jak mogę ;) Stwierdziłam, że poprzydzielam punkty w skali od jednego do pięciu w pięciu kategoriach a na końcu je zsumuję.
- Skład. Czyli, które składniki, są tymi cennymi, ile jest takich, które mogą uczulać albo podrażniać i na czerwono zaznaczyłam te, które bardzo prawdopodobne, że wywołają reakcję alergiczną.
- Cena. Czyli przeliczenie ile kosztuje jeden gram albo mililitr produktu. Żeby łatwiej było porównać cenę kosmetyków o różnych pojemnościach opakowań.
- Aplikacja. Jak łatwo nakłada się balsam. Pomadki w sztyftach mają tutaj łatwiej. Produkty w słoiczkach nakładają się różnie i w zależności od konsystencji- gładko i przyjemnie, albo ciężko- jeśli są gęste i twarde.
- Długotrwałe odżywienie. Czyli nie tylko efekt zaraz po nałożeniu, ale też jak działa przy regularnym stosowaniu. Czy tylko nabłyszcza, czy rzeczywiście utrzymuje dobry poziom nawilżenia, zapobiega pękaniu i pierzchnięciu ust.
- Smak i zapach. W przypadku kosmetyku do ust to dla mnie ważny podpunkt. Wiadomo, że jeśli nakładamy coś na wargi, to istnieje spore prawdopodobieństwo, że go posmakujemy. Poza tym bardzo nie lubię, kiedy pomadka ma nieprzyjemny zapach.
- Suma punktów. Czyli wszystkie punkty, które przyznałam w tych kategoriach, dodałam do siebie.
Krótkie recenzje
- Carmex, Classic. Ten w słoiczku. To mój ulubiony kosmetyk do ust. Kiedy zawodzi każdy inny, na niego zawsze mogę liczyć. Bez względu jaką pomadkę wypróbuję, jestem pewna, że do niego i tak będę wracać. Jest bardzo kremowy i bez najmniejszego problemu nakłada się go na usta. Cena jest dla mnie przyzwoita, więc czego chcieć więcej? (No chyba, że komuś zależy na idealnym składzie, to w tym przypadku, można mieć zastrzeżenia).
- Vaseline, Cocoa Butter. Jego też bardzo lubię. W moim rankingu jest tylko odrobinę niżej od Carmexa. Ładnie pachnie i dobrze nawilża. Do tego ma całkiem spore opakowanie, dobrze się go nakłada. Jeśli chodzi o cenę, to wypada najkorzystniej z wszystkich produktów, które tu przedstawiłam.
- EOS, Cocoa Milk. O panie, jaki on jest pyszny! Naprawdę! Gładko sunie po ustach i przyjemnie nawilża (chociaż Zosia woła, że wcale go nie lubi...). Wypada zdecydowanie najdrożej, ale wiem, że jak się skończy, to i tak kupię kolejne opakowanie (mam za sobą już 3...). Skład bardzo dobry.
- Nivea, Vanila&Macadamia. Według mnie przeciętny. Nic specjalnego. Ładnie pachnie i długo się nie kończy. Jednak da się go zużyć do końca ;) Z braku laku, dobry i on.
- Evree, Instant help. Balsam, który kupiła moja Mama. Zajął swoje miejsce w szufladzie w łazience i czasami po niego sięgamy. Przyzwoicie nawilża, ale jest strasznie twardy, przez co niezbyt przyjemnie się go używa. Dobrze sprawdza się też do smarowania wysuszonych od kataru skrzydełek nosa.
- Nacomi, Pinacolada. Pchnie i smakuje porównywalnie do EOSa. Byłby super, gdyby nie to, że jest okropnie twardy. To niestety dosyć skutecznie uprzykrza jego używanie... Trzeba go porządnie rozgrzać, żeby dało się go nałożyć. Dlatego nie za chętnie po niego sięgam.
- Ziaja, Mamma mia! Lano-maść. Dosyć ekonomiczna opcja. Nawet fajnie nawilża (w sumie to bardziej natłuszcza), ale pachnie...specyficznie. Jak lanolina ;P Do tego zauważyłam, że ma nierówną konsystencję. W zależności od tego, na jakie opakowanie trafimy, może być gładki, kremowy albo tak sztywny, że ciężko wycisnąć go z tubki.
- Nivea, Original care. Szczerze mówiąc...nie lubię go. Tak po prostu. Według mnie tylko na chwilę nabłyszcza. Jeśli przez tydzień używałabym tylko jego, nawet bez ekstremalnych warunków pogodowych, moje usta konkretnie by popękały...
Obstawiam, że każdy ma swój osobisty ranking kosmetyków do ust. Moim ulubieńcem wszech czasów jest klasyczny Carmex w słoiczku, ale wiem, że nie każdy się z nim polubi. Dlatego jeśli miałabym polecić coś, co "zadziała", to wymieniłabym Vaseline, a na drugim miejscu EOSa;)
Pozdrawiam! ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz